czwartek, 14 listopada 2013

Discovery

Alexa's POV

- Co ja zrobiłam?*
Te cztery słowa utrzymywały się w mojej głowie i odtwarzały ponownie i ponownie. Co ja zrobiłam dla siebie? Czemu pozwoliłam, aby tak się stało? Mogłam stawić się za Annie, że nie jestem jedyna. Kiedyś byłam silna, twarda i beztroska, teraz stałam się niepewna, przestraszona i słaba.
Schowałam twarz w dłoniach lekko ziewając. Mój oddech stawał się nierówny i chwiejny, a nowa fala łez zaczynała spływać w dół po moich policzkach, z moich i tak już przekrwawionych oczu. Mój umysł powrócił ponownie do tego co powiedziała mi wcześniej Annie.


- Widzisz co on tobie zrobił? - krzyczała, a jej głos był głośny i wyraźny. - On zniszczył wszystko co uzyskałaś przez lata. Ci, którzy nie boją się siebie,  przez lata, którzy nie pozwolili nikomu abyś opadła na dno, zawsze byłaś silna, nie ukrywałaś niczego przede mną. Gdzie jest ta stara Alexa? - zapytała ochryple, a łzy zaczęły tworzyć się pod jej oczyma.


Jej głos nadal odbijał się echem w moim uchu, przez co czułam się jakby ktoś kroił moje serce sztyletem. - Gdzie jest ta stara ja? - moja najlepsza przyjaciółka, nie wie, kim jestem, do diabła, nawet ja nie wiem kim jestem.

Jason's POV


- Hej, mam kilka rzeczy do zrobienia z Mitchem. Pogadamy później. - poklepałem go i wyszedłem z pokoju.
- Oh, a przy okazji. - odezwał się Dylan, kiedy bylem w połowie drogi, aby otworzyć drzwi do kuchni. - Wiem o pocałunku.

Zatrzymałem się w drodze, znowu przed nim i zmarszczyłem brwi. - Co masz na myśli? - syknąłem chłodno.
- Wiem, że ty i Lex całowaliście się ostatniej nocy. - od syknął. Czekaj, więc on wiedział? W jaki sposób? Najpierw był Mitch, a teraz Dylan? Mam namyśli, że chyba nie używają jakiś kamer bezpieczeństwa, lub czegoś na podobnie tego gówna? Te osoby zawsze pilnowały własnego biznesu.
Odwróciłem się ostrożnie. - O czym ty do cholery mówisz? - zacisnąłem zęby.
- Oh, nie rób ze mnie głupka, McCann. I ty i ja doskonale wiemy o czym mówię. - prychnął, kręcąc głową.
- Jak? - odwróciłem wzrok. - Kto ci powiedział? - warknąłem, a moje knykcie zaczęły bieleć.
- Mitch. - rzucił po prostu.
To sukinsyn. Pokręciłem głową i uśmiechnąłem się gorzko. - Wow, on ci to powiedział? - wyśmiałem.
- Tak i Travis. - wymamrotał. Cóż, Travis nie będzie tak szczęśliwy z tego powodu. - Co się z tobą dzieję człowieku? - zapytał z nie do wierzeniem. - Ty byłeś tym, który chciał, aby Bieber zapłacił za to co zrobił, byłeś tym jedynym, który planował to wszystko, byłeś tym, który chciał zemsty, a teraz- 
Zaszydził. - Pocałowałeś ją. - zmrużył oczy w moim kierunku.
- Nie chciałem tego, przysięgam. - mruknąłem, patrząc wszędzie, tylko nie na niego.
- Nie oto chodzi! - wykrzyknął.  - Chodzi oto, że nie pocałowałeś ją w nocy. To nie ma znaczenia, masz to czy nie masz, ważne jest to, że chciałeś ją pocałować!
- Spójrz Dyl. - przejechałem palcami po włosach ze zmęczenia. - Pocałunek był błędem, w porządku? Każdy z nas popełnia błędy. Więc możemy po prostu odejść i zapomnieć o tej całej sprawie? - westchnąłem z irytacją. Dlaczego Dylan i Mitch biorą to wszystko ja-i-Lex-pocałowaliśmy-się-ostatniej-nocy na zbyt poważnie? Znaczy, to tylko pocałunek, wcale nie było tak, że byliśmy razem czy coś. Nic nie było na rzeczy.
- Odejść i zapomnieć o tej całej sprawie? Zachowujesz się jakby to była jakaś niewielka sprawa. - zawołał wściekle.
 - Tak jest dobrze, bo to jest niewielka sprawa! - odparłem do niego. - Ty! - wskazałem na niego. - Ta cała sprawa jest bardziej skomplikowana, więc zaczynam działać jak cholerny kutas!
- Ja jestem tym, który to skomplikował? To ty, zacząłeś to całe gówno, które się dzieję w tej chwili, ponieważ pocałowałeś Lex zeszłej nocy. Jestem tylko po to, aby przypomnieć ci o naszym panie! plan, wszyscy mieliśmy zemścić się na Bieberze! - krzyczał, a w jego oczach widoczny był chłód.
- Poważnie nie rozumiem co się z tobą dzieję. Mam na myśli, że bierzesz na poważnie to z Lex, zresztą ludzi też tak jest?
- Mam na myśli, że teraz jest gorąco, ale-
- Co? Myślisz, że ona jest na topie? - warknąłem, a moje oczy płonęły. Jestem niespokojny, mam pełno uczuć w żołądku, a nie podobało mi się ani trochę, że o tym myślałem. Zaraz, co to było? Zazdrość? Nie, nie, nie, nie, nie ma mowy,  jestem zazdrosny i zirytowany faktem, że Dylan ma gorące myśli o Lex.
- Nie, cholera jasna. - parsknął śmiechem, chcąc uderzyć mnie w twarz tu i teraz. - Ale to nie znaczy, że? - zwrócił się do mnie. - Czy całowanie jej jest wszystkim czego chcesz? - jego głos brzmiał nisko i chłodno.
Zacisnąłem zęby ze złości. - Nie mów mi co mam robić. - syknąłem powoli. Przewrócił na mnie oczami.
- Spójrz. - westchnął. - Czy nadal chcesz to zrobić czy nie? - spytał uważnie, a moje oczy się rozszerzyły. Przed oczami stanął mi obraz mojego płonącego domu, mój ojciec, medalion, a zwłaszcza Elle. Wszystko uderzyło mnie jak tona cegieł.
Czy nadal chcesz to zrobić, czy nie? Cóż, prawda? Mam na myśli, że robię to wszystko dla Ellie. Z przyzwyczajenia, włożył swoje dłonie do kieszeni dżinsów i wyjąłem medalion, Mitch dał mi go, tamtej nocy, kiedy Bieber stał na trawniku od mojego starego domu, ten dzień. Uśmiechnąłem się smutno na wspomnienie z rana, przed tym, zanim wydarzył się ten wypadek i ponownie odtworzył się w moim umyśle.


- Jasey! Jasey, spójrz. - jej miękki, wesoły głos rozległ się w moich uszach, dźwięk jej chichotu był jak dźwięk głosu anioła. Na dźwięk jej głosu spojrzałem w jej kierunku. 

- Co Elle? - uśmiechnąłem się do niej.

- Spójrz, zrobiłam kolejny obrazek naszej rodziny! - siedziała na moich kolanach i wręczyła mi kartkę papieru.
- To tata. - zwróciła się do obrazu wysokiego mężczyzny (znasz człowieka, który inaczej wskazywałby ludzi na rysunku?). Z postawionymi włosami, trzymał butelkę, prawdopodobnie jedną z jego butelek piw. - To jest mama. - uśmiechnęła się smutno, kiedy wskazała na kolejną postać, miała długie, brązowe włosy i fioletową torebkę. A jej dłonie przeczesywały jej włosy na rysunku.  - Jasey? - pisnęła.
- Tak księżniczko? - pocałowałem ją w czoło.
- Kiedy my s- spotkamy się z mamą ponownie? - wyszeptała niepewnie. - Tęsknie za nią, Jase. - zamarłem, a moje oczy otworzyły się szeroko, nie tego pytania oczekiwałem. Moje oczy przejechały po niej, zawsze tak robiłem, kiedy byłem zdenerwowany.
- Ja.. - urwałem. - Ja.. Szczerze mówiąc, nie wiem, Elle. Być może zobaczymy się z nią na święto Dziękczynienia, albo Bożego Narodzenia. - uśmiechnąłem się do niej, mając nadzieję, że przekonałem ją chociaż trochę, bo prawdopodobnie nie zobaczymy się z nią w najbliższym czasie.
- Naprawdę? - spytała, a jej oczy wypełniły się resztkami nadziei.
- Tak. Hej, dlaczego nie przejdziemy dalej i nie powiesz mi, kim jest ta ładna dziewczyna na obrazku. - zwróciłem się do obrazka i spróbowałem zmienić temat.
- Okej. Dobrze, to ja. - zachichotała, na co uśmiechnąłem się do niej, a ona wskazała na dziewczynkę z blond włosami do ramion i dużym uśmiechem na twarzy. Na rysunku trzymała za rękę chłopaka z brązowymi włosami i również szerokim uśmiechem na twarzy. Moje serce rosło na wielkie, wielkie w mojej klatce piersiowej.
- Zgaduję, że to ja. - pocałowałem ją w nos, a ona zmarszczyła go.
- Nie, to jest nasz sąsiad. Pan Weebie! - zachichotała żartobliwie.
- Pan Weebie? Ale on ma siwe włosy, jest dość stary w przeciwieństwie do chłopaka na obrazku. - wskazałem na postać. - To znaczy, po prostu popatrz na niego! Jest całkiem przystojny, wygląda jak.. - zakaszlałem złośliwie. - Ja! - wskazałem na siebie żartobliwie.
- Mówisz o sobie zbyt wiele, Jasey. - uderzyła się w  czoło i pokręciła głową ze zmęczenia, śmiejąc się ze mną.  - Oczywiście, że to nie jest pan Weebie! Tylko ty, głupolu! - roześmiała się i owinęła swoje malutkie rączki, delikatnie, wokół mojej szyi, przytulając mnie mocno.
- Haha, pff, wiedziałem! - wystawiłem język do niej.
Ding! Szybko wyciągnąłem moje dłonie z kieszeni biorą mój telefon: Nowa wiadomość od "Mitch", kliknąłem w nią, aby ją otworzyć. -  Rusz, swoje dupsko! Istnieje teraz poważne gówno. - Mitch.
Zmarszczyłem nos, i przeniosłem Elle z moich kolan. 
- Jasey? Jasey, co się stało? - spytała, marszcząc brwi, kiedy obserwowała co robiłem.
- Muszę wyjść, Elle. Wrócę później! - krzyknąłem, kiedy otwierałem drzwi.
- Ale ja nawet nie pokazałam ci rysunku, który narysowałam wczoraj. - jej głos brzmiał lekko na smutnawy. Zatrzymałem się, a poczucie winy zaczęło we mnie bulgotać. Odwróciłem się i szybko do niej podbiegłem.
- Wrócę przed kolacją, w porządku? Pokażesz mi ten rysunek. - pocałowałem ją w czubek głowy, wdychając jej zapach truskawkowego szampanu. - Bądź grzeczna, dobrze? - delikatnie pogłaskałem ją po policzku, po czym pocałowem go.
- Okej! - westchnęła, kiedy zacząłem iść w kierunku drzwi. - Kocham Cię, Jasey! - krzyknęła, kiedy zamknąłem drzwi.

Nigdy nie miałem szans zobaczyć jej rysunku. Tamten dzień był ostatnim dniem, kiedy mogłem pocałować ją w policzek, usłyszeć jej anielski śmiech i zobaczyć jej pełen życia uśmiech. Teraz nie słyszę, śmiechu, nie widzę, pięknego anielskiego uśmiechu, nie zobaczę i nie usłyszę tego już nigdy.
Elle wciąż była dla mnie wszystkim. Ona powodowała uśmiech na mojej twarzy, nawet w najtrudniejszym czasie, ona doprowadzała mnie do śmiania się, nawet kiedy byłem bliski załamaniu, ona była jednym z głównych powodów, dlaczego wciąż się trzymałem. Elle była jedyną osobą, która pomagała mi przejść przez te wszystkie rzeczy.
Elle była silniejsza i mądrzejsza niż jakakolwiek inna siemnioletnia dziewczynka, którą znałem. Kiedy dowiedziałem się od moich rodziców, że biorą rozwód, byłem zdruzgotany, wściekł, smutny i zupełnie zdezorientowany. Nie wiedziałem, co się stało w tej cholernie pieprzonej sekundzie, wszystko było w porządku, a w drugiej sekundzie matka z ojcem krzyczeli na siebie nawzajem, a następnie co? Wzięli rozwód.
Wyszedłem z domu i wróciłem prawie po trzech dniach, ponieważ po prostu nie wiedziałem, co się dzieję. Tak wiele uczuć mieszało się wewnątrz mnie. Potrzebowałem czasu, aby dowiedzieć się niektórych rzeczy, aby oczyścić umysł. Być może niektórzy z was myślą, że jestem dramatykiem lub cokolwiek innego, ale szczerze ich rozwód naprawdę mnie zmienił, w to kim jestem teraz.
Moja mama zostawiła mnie i Elle w rękach mojego ojca, który był alkoholikiem. Nigdy o nas nie dbał. Wszystko co robił to to, że codziennie się upijał, przychodził co noc do domu z różnymi dziwkami i zwalał na mnie wszystkie obowiązki. Więc w zasadzie unosiłem Elle na własną rękę, a nie z pomocą mojego ojca.
Do tej pory nie rozumiem jak Elle mogła uśmiechać się mimo, że była w takim stanie rodzinnym. Jej rodzice się rozwiedli, matka ją opuściła, po rozwodzie jej ojciec (który podobno o nią "zadbał"), teoretycznie porzucił ją, ona miała tylko mnie.
Wreszcie po długim okresie ciszy i ogromnego napięcia, spojrzałem na niego. - Tak - powiedziałem stanowczo - Dla Elle.
- Więc trzymaj się z dala od Lex, człowieku. - zawołał. - To znaczy, wiem ile Elle dla ciebie znaczy. Ale zobacz ile ona zrobiła dla ciebie, więc teraz ty zrób to dla niej. Bieber będzie musiał spłacić to co zrobił, dostaniesz swoją zemstę.
Zemsta - słowo, którego byłem spragniony. Mój ulubiony temat. Zrobiłem plan wyznaczenia jak zemścić się na Bieberze i nie pozwolę, aby jakaś dziewczyna to zniszczyła. Śmierć Elle, nie będzie nadaremna.
- Nadszedł czas na plan B.


Travis's POV



- Lex? - zapukałem do niej i otworzyłem delikatnie drzwi, po raz trzeci wymawiałem jej imię, ale wciąż nie otrzymałem odpowiedzi. - Lex? Jesteś tam? - spróbowałem ponownie. Powoli otworzyłem drzwi od jej sypialni. Zmarszczyłem brwi, będąc w błędzie, kiedy zobaczyłem, że nikogo tam nie było. Chyba się już obudziła, pomyślałem.
Chciałem zamknąć drzwi i wrócić do swojego pokoju, kiedy usłyszałem czyjść słaby płacz, odgłosy dobiegały z łazienki. W instynkcie moje spojrzenie rzuciło się w kierunku drzwi. Otworzyłem je i wbiegłem go środka łazienki.
Czy powinienem? Zawahałem się przez chwilę, zanim ostrożnie otworzylem drzwi, czułem się nieco zdenerwowany, bo to co miałem zaraz zobaczyć przerosło moje oczekiwania.
- Lex? - zapytałem, otwierając drzwi do połowy. Moje oczy rozszerzyły się na widok przedemną, Lex była pochylona w kierunku zlewu, a łzy spływały po jej policzku, mieszały się z jakąś czerwoną cieczą. Szybko zobaczyłem czerwone plamy na jej policzku, które były oznaka krwi, krew sączyła się z jej nadgarstków.
Moje oczy powędrowały w dół i znowu w górę. Ona trzymała.... żyletkę.
- Co tu się kurwa dzieję?
Lex spojrzała na mnie ze strachem, grymasem i zbolałą twarzą. - N-n- wyjdź! Nie powinieneś tego widzieć! - zawołała, na siłę wypychała mnie z pomieszczenia. Skrzywiła się, gdy jej skrawione nadgarstki nawiązały kontakt z moją piersią.
Mój umysł wciąż przetwarzała okropny widok, który przed chwilą zobaczyłem. Czemu nadgarstki Lex krwawią? Czy ona pocięła się przez pomyłkę czy...? Skąd pochodzi jej znak na policzku? Dlaczego płakała? Ale co najważniejsze, co się do cholery wydarzyło?
Zatrzasnęła drzwi przed moją twarzą, ale zanim to zrobiła, zatrzymałem je nogą. - Nie! Powiedz mi co się stało! - zażądałem, próbując wcisnąć się przez drzwi.
- Nie! Zostaw m-m- mnie samą! - usłyszałem jej szloch, który mnie bolał.
- Lex, proszę, powiedz tylko mi, co się dzieję! - waliłem pięścią w drzwi ze wściekłością. - Pozwól sobie pomóc! Nie skrzywdzę cię! - krzyknąłem rozpaczliwie, próbując zmienić jej zdanie.
- Nie, T- Travis. - wyszeptała ochryple. - T- tylko mnie zostaw. - prosiła.
- Proszę.. - jej głos zniżyl się do szeptu, a dźwięk jej głosu bardzo mnie bolał. To mnie zabijało, to czyniło, że bolało mnie serce. Ból jest osiągnięciem każdego, kto ma serce, każda komórka w moim cholernym ciele była obolała.
- Travis-
- NIE! Nie odejdę bez wyjaśnienia. - słyszałem że mój głos unosił się coraz wyżej i wyżej, a ja nadal waliłem w drzwi.
- Travis prze- przestań! - nagle drzwi otworzyły się odsłaniając Alexę, która leżała teraz na zimnej podłodze w marmurowej łazience, jej włosy były wszędzie, basen z krwi, która się sączyła. Leżała tam nieprzytomna.
- LEX!

* Zostawiłam jak w oryginale jest "cztery słowa" :)
_________________________________________________________________________________
Przepraszam, że aż tyle czekaliście na nowy rozdział. Wyznam Wam prawdę: Chciałam skończyć drugą część pewnego opowiadania, aby zabrać się za trzecią. Potem na głowa spadła mi nauka i pisanie różnych wypracowani, a potem pisanie książki.
Wybaczycie mi? Jakoś w tym roku szkolnym jestem trochę bardziej zapracowana niż w tamtym. Dodatkowo muszę poprawiać oceny. ://
kocham Was!
- Patts.

12 komentarzy:

  1. Cudowne jak zawsze @jamiessy

    OdpowiedzUsuń
  2. OMB ale drama...

    ~Roza

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wierze ze tak mało osob czyta to opowiadanie. Od 5 do 10 komentarzy? Wow...to mało. Choc opowiadanie jest boskie *.* mam nadzieje ze liczba czytelnikow sie zwiekszy :) powodzenia w tlumaczeniu :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wierze ze tak mało osob czyta to opowiadanie. Od 5 do 10 komentarzy? Wow...to mało. Choc opowiadanie jest boskie *.* mam nadzieje ze liczba czytelnikow sie zwiekszy :) powodzenia w tlumaczeniu :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham was bardzo mi przykro że czytelniczki to leniuchy którym nie chce się komentować dzisiaj natknełam się na to opowiadanie i szczerze mówiąc jest zajebiste

    OdpowiedzUsuń
  6. O Mój Boże, Lex... ;'c

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam to!*.*
    Nie mogę doczekać się nexta!<33

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ona rozmawia z nim przez drzwi skoro jest głucha?

    OdpowiedzUsuń
  9. dsfasfsaddfsafsf kocham!! <33333

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy będą następne rozdziały prooooszę dodaj nowe bo to jest zajebiste
    KOCHAMMMM !!! ♥♥♥♥♥ ☺

    OdpowiedzUsuń