sobota, 28 września 2013

Heartless Monster

Alexa's POV

Uśmiechnęłam się, kiedy widziałam stojącego obok mnie Jasona robiącego naleśniki w kuchni. Wspomnienia z poprzedniej nocy wróciły z powrotem do mojego umysły, na co lekko się zarumieniłam.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się nieśmiało, owijając ramiona wokół jego talii delikatnie od tyłu. Przytuliłam swoją twarz do zgięcia w jego ciepłej szyi. Stał, napinając się pod moim dotykiem, zaskoczony moim nagłym ruchem. Natychmiastowo odepchnął moje ramiona od siebie i szybko się odwrócił.
- Co jest? - syknął chłodno w moją stronę. Dlaczego on się tak zachowuję? Ostatniej nocy był łagodny i opiekuńczy, a teraz, wróciło jego stare "ja". Spojrzałam na niego w szoku i pełna nie do wierzenia, a przede wszystkim z bólem. Czy ostatnia noc dała mu cokolwiek do myślenia? Czy on w ogóle nic nie czuł? Nawet pojedynczej iskierki, albo motylka?
Zamknęłam oczy, aby nie patrzeć w jego hipnotyzujący miodowy kolor, w poszukiwaniu jakiejkolwiek emocji, towarzyszących obok złości i chłodu. Może to co wydarzyło się ostatniej nocy, w żadnym stopniu nie miało na niego wpływu.
- No i co? - spytał niecierpliwy, opierał się o ladę coraz bardziej rozdrażniony.
- N- nic. - wykrztusiłam.
Odwróciłam od niego wzrok, patrzyłam teraz na lodówkę będącą obok nas.
Wyśmiał mnie otwierając ją.
- Co się z tobą dzieję? - westchnęłam, chowając luźny kosmyk moich włosów za ucho. 
- Co się ze mną dzieję? Prawdziwe pytanie brzmi, co z tobą jest nie tak? - czytałam z jego ust, wziął jedno mrożone piwo, zamykając lodówkę jego lewą nogą.
- Co masz na myśli? - zapytałam. - To ty jesteś tym, który znalazł się znikąd, który znalazł się w moim życiu i to ty do diabła, mnie porwałeś, więc co jest w porządku? - zmrużył chłodno oczy w moim kierunku.
- Ale...
- Co? - splunął surowo.
- Ale w nocy było-
- Dobrze, ostatniej nocy, prawda? To już przeszłość. - wzruszył ramionami, patrzyłam jak tylko mogłam jaki był przy tym obojętny.
- Więc ostatnia noc nic dla ciebie nie znaczyła? W ogóle? - krzyknęłam na niego, robiąc krok w jego stronę. Jego szczęka opadła od mojego nagłego wybuchu, oczywiście, nie spodziewałam się tego po mnie. - Wiesz, wczoraj zerwałam wszystkie mury, który budowałam wokół siebie przez te wszystkie cholerne lata! A dla kogo? Dla jakiegoś bipolarnego drania, który zawsze traktuję mnie jak jakiś marny kawałek gówna. - moje oczy zaczęły wypełniać się łzami, a moje ciało zaczęło się trząść ze wściekłości. Spojrzenie w oczach, ukazywało czysty szok i poczucie winy.
- C-
- Niech cię kurwa.... Mówiłam o moim cholernym życiu, o mojej przeszłości. - moja broda drżała, a moje usta powoli zaczynały dochodzić do jej rytmu. - Moja m-ma - wykrztusiłam, odwracając się na milisekundę, po czym znowu patrzyłam na niego z nie do wierzeniem. - Nawet Annie i Zaraz nie wiedzą co na prawdę stało się z moją m-mamą - mruknęłam. - A teraz jestem tutaj! Działam w ten sposób, ale do ciebie n-n- nic nie dociera. A ja rzeczywiście ci zaufałam! - wrzasnęłam, wreszcie pozwalając łzą spadać po moim policzku. Jestem na zupełnie nowym poziomie rozpadku. - I rzeczywiście myślałam, że na rozumiesz jak się czuję! Rzeczywiście myślałam, że ktoś naprawdę mnie rozumiał. Powiedziałeś mi, że wie- jak to trudno jest stracić tę osobą, którą kochało się najbardziej! Straciłeś swoją siostrę, ja straciłam m- mamę.. Myślałam, że rozumiesz. - płakałam. - Ale myślę, że teraz się mylę? - zaśmiałam się fałszywie, patrząc na niego, kręcąc głową z goryczą. - Ale ty nigdy nie zrozumiesz. Chcesz wiedzieć dlaczego? - syknęłam na niego.
- Dlaczego? - czytałam z jego warg, a jego oczy pokazywały mi wielki sztylet wbity w jego serce.
- Bo jesteś bez serca i zawsze będziesz bezdusznym draniem, zawsze będziesz traktował mn- mnie jak gówno. Ostatnia noc była po prostu kłamstwem, nie prawda? To jest po prostu kolejna z twoich chorych gier. Zdobyłeś moje zaufanie, a potem podzieliłeś je, odrywając mnie od siebie. Jestem taką suk- On przełożył swoją dłoń po moim policzku, uderzając mnie brutalnie. Skrzywiłam się z ból, a krew pulsowała w moim policzku, czułam zaczerwienienie na moim lewym policzku.
Ukłucie szoku, nie do wierzenia i strachu wybuchło wewnątrz mnie. Czy on.. Czy on mnie uderzył? Znowu? Natychmiastowo cofnęłam się od niego do dobrej odległości, potykając się przy tym kilka razy.
Spojrzałam na niego ze wszystkimi uczuciami, jakie się teraz we mnie wzbierały. Czułam teraz, że mój oddech niestabilnie przyśpieszył, co? jego klatka piersiowa unosiła się w dół iw górę, a jego twarz była czerwona, co? jego dłonie drżały nieznaczenie, a on sam, patrzył na mnie ze złości i frustracją w oczach i... poczuciem winy? Zamknęłam mocno oczy, na retrospekcję z poprzedniej nocy.


- Co? - wyszeptałam chłodno.
- Nic - wyczytałam z jego warg.
Wyśmiałam, kiedy wytarłam pozostałe łzy na policzku, pośpiesznie.
- Co się stało? - zapytał.
- Nic - naśladowałam go.
- Nie rób ze mnie głupka, Lex. Poważnie, co jest nie tak? Wiesz, że możesz mi powiedzieć. 
- Ta piosenka po prostu cały czas nawiedza mnie od śmierci mojej mamy - westchnęłam. Pokiwał głową i powiedział mi, abym przeszła dalej. - Ale ja jestem sfrustrowana - waliłam pięścią w klawisze fortepianiu, znowu, wzdychając z irytacją. - Jestem sfrustrowana, bo nie mogę nawet usłyszeć sieie śpiewając, lub usłyszeć melodię którą gram. To jest po prostu... - przegryzłam wargę, aby powstrzymać drżenie - Brakuję mi tego. Tęsknie za muzyką. A przede wszystkim tęsknie za moją mamą - płakałam, przełamując ściany, które budowałam przez te wszystkie lata.
Nie mogłam powstrzymać łez, a mój policzek był cały mokry. Nie mogłam przestać szlochać, a moje serce bolało mnie jeszcze bardziej.
- Moja siostra mówiła, że to w porządku, a nie w porządku, kiedy czuję się zdenerwowanym. Wtedy ona przyniosła mi filiżankę, ciasteczka i lody, zjesz ze mną? Ona mówiła, że to pomaga i czuję się lepiej. Zmarła dwa lata temu - uśmiechnął się do mnie smutno.
Moje oczy rozszerzyły się - Jason, tak mi przykro, nie chciałam, abyś znowu poczuł się smutny lub-
- Nie, to jest w porządku. Chcę cię tylko poinformować, że nie jesteś jedyną osobą, czuję to samo. Nie mogę ciągle udawać, że wszystko mi jest obojętne - westchnął.
- Jaki jest akord piosenki? - zapytał po chwili.
- To c #m, F, #m, E a następnie z powrotem.  - pokazałam mu jak to zagrać. I okazuję się, że on grał całkiem dobrze.
- Wow, na prawdę szybko się uczysz - powiedziałam, uśmiechając sie do niego.
- Dzięki, wiem to. - przesunął żartobliwie swoj kołnierz. Pokręcił lekko głową uśmiechnął się.
- Wiesz, że masz dar z pięknym głosem, umiejętność swaggie gry na fortepianie, na prawdę jestem zaskoczony, że nie miałaś tego napisanego. - powiedział.
- Swaggie? Na prawdę - dokuczałam.
- Cóż mam całkiem ciekawe słownictwo - wzruszył ramionami. Roześmiałam się.
- Dziękuję - wyszeptałam szczerze.
- Tak... Nie ma za co - odszepnął, patrząc na mnie z powagą. Oczy Jasona przybliżały się do moich ust, a następnie z powrotem do moich oczu. On zaczął przybliżać się bliżej, powoli zamykając luki między mną a nim. Wsadził kosmyk moich brązowych włosów za ucho. Moja twarz miała jakby bańki, kiedy jego ciepłe dłonie dotykały mojej twarzy, dzięki czemu moje serce wściekle waliło w mojej piersi.
Jego wargi znajdowały się kilka centymetrów od moich. Patrzył mi głęboko w oczy, patrzył na prawo mojej duszy. Jego wzrok powędrował w dół, ponownie na moje usta.
- Mogę - spytał łagodnie. Wstrzymałam oddech i powoli skinęłam głową. Jason pochylił się jeszcze bliżej i wreszcie zamknął lukę między nami. Jego usta spotkały się z moimi, wysyłając iskry, które wybuchały między nami. Czułam rój motyli, które zbierały się wokół mnie szaleńczo i zawroty głowy, oraz głębokie uczucie  w moim sercu. Jego usta poruszał się w doskonałej synchronizacji, robił doskonały "taniec"
Założyłam moje ręce na jego szyję, zamykając lukę, a nawet więcej, jeśli to w ogóle możliwe. Swoje dłonie wplotłam w jego jedwabiste włosy, pociągając za końcówki, czyniąc, że on jęczał z rozkoszy. Po kilku minutach intensywnego pocałunku, w końcu pękł. - Wow - dyszałam, mając szeroko otwarte oczy.
- Tak.. Wow - odetchnął, jego uśmiech rozjaśniał pomieszczenie.


Powoli otwierałam swoje oczy,  ale odnalazłam tylko wzrok Jasona, który intensywnie patrzył się we mnie. Oblizałam moje wargi, to były te same usta, w które on całował mnie czule ostatniej nocy w pokoju muzycznym. Prześledziłam moją prawą dłonią policzek w który on zadał mi cios, kilka minut temu, skrzywiłam się nieznacznie. Kątem oka, dostrzegłam, że on też się skrzywił.
Nagle poczułam, że mój policzek stał się wilgotny. Świetnie, znowu płaczę. Odwróciłam się, aby on nie mógł tego dostrzec. Cholera no, nie mogę przed nim płakać, on nie może tego zobaczyć. Nigdy więcej. Nie pozwolę mu, aby zobaczył mnie słabą. Nie dam mu tej satysfakcji, aby wiedział, że znowu wygrał.
Otarłam pośpiesznie łzy z mojej twarzy, pragnąc niczego więcej jak ucieczki od niego. Chcę uciec od tego potwora.

Jason's POV

Nie mogłem uwierzyć, że uderzyłem Alexę... znowu...  Nie wiem co mnie do cholery na to wzięło. Wyraz jej twarzy kiedy...- nie mogłem nawet tego powiedzieć. Patrzyłem na jej plecy, którymi stała teraz do mnie. Ona ukrywała swoją nieskazitelną twarzy w swoich delikatnych rękach, ocierała łzy. Wciąż słyszałem jej zduszony szloch.
Cholera, nie chciałem, aby tak się czuła. Nie chciałem jej uderzyć. Wszystko wymknęło mi się spod kontroli. Widok jej bólu, sprawiał, że czułem się jakby ktoś właśnie wyrwał mi serce, rzucił nim na podłogę i rozpalił ogień.
Przeprosić ją czy...? Nie, nie możesz dla niej ocipieć. Ona jest twoim więźniem, na miłość boską! Dlaczego stajesz się przy niej miękki McCann? Głos w mojej głowie warknął na mnie. Ale ona nie zasługiwała aby być traktowaną w ten sposób.. choć..
Zacząłem powoli do niej podchodzić. Łyknąłem, ostrożnie owinąłem swoje ramiona wokół tyłu jej drobnej talii. Ona napięła się na nieoczekiwane działa, na kilka sekund, szybko zabrałem od niej swoje ręce.
Moje serce zatonęło w rozczarowaniu. To znaczy, czego mogłem się więcej spodziewać? Ma pełne prawo chcieć, abym trzymał się od niej z daleka. Zrobiłem to dla niej wcześniej, ale teraz sam byłem graczem.
Spojrzała na mnie ze złością, frustracją i obrzydzeniem, aż się skuliłem. Podniosła swoją lewą dłoń przenosząc ją na moją twarz i zatrzymała ją. Walczyła z moim uściskiem. - Puść mnie - krzyczała w moją stronę, a łzy znowu spływały po jej policzku.
Pobiegłem za nią. - Nie, nie, nie, czekaj - zawołałem. Złapałem ją za ręce, ale ona nadal się wyrywała.
- NIE! Po prostu... Po prostu zostaw mnie w spokoju j- jasne? - słyszałem jej zduszony szept. Puściłem ją i spojrzałem w dół na podłogę, moje serce łamało się na każdym kroku.
Westchnęłem i otworzyłem piwo. Wiedziałem o czym myślę, o piciu piwa w godzinach porannych. No tak nie obchodziło mnie to. Muszę wydostać niektóre rzeczy z mojego umysłu. - Bardziej wyrwać Lex z mojego umysły - podpowiedział głos w mojej głowie. Odwróciłem głowę w stronę drzwi kuchenny, gdzie stała Lex jeszcze kilka sekund temu.
Westchnąłem i wplotłem moje dłonie we włosy, przechylając butelkę piwa w dół, aby ciecz spłynęła w dół mojego gardła. Silny smak piwa natychmiastowo uderzył moje gardło. Piekło, na co wydałek jęk.
 - Pierwsze pijaństwo z rana, co, McCann? - zapytał mnie ochrypły głos. Odwróciłem się tylko, aby zobaczyć Mitch'a opierającego się o framugę drzwi kuchennych.
- Oh, to ty - mruknąłem, odwracając się. Przeszedł obok mnie i otworzył lodówkę, wyciagnął z niej jedną butelkę wody.
- Pamiętasz o czym mówiliśmy w nocy? - uniósł jedną brew, otwierając butelkę.
- Tak.. Nie martw się oto - wymamrotałem pijąc piwo. 
- Rozumiesz co wczoraj mówiłem, tak? - wymamrotał biorąc łyk wody.
- Tak. - westchnąłem.
- Dobrze, chciałem się upewnić - poklepał mnie po ramieniu, a następnie wyszedł z kuchni.
Uderzyłem pięścią w blat kuchenny, na wspomnienie z ostatnich nocy, które powróciły do mnie.


- Jak się bawiłeś, kochasiu? - głęboki, znajomy głos syknął od mojej lewej. Moje oczy jakby wyszły na zewnątrz, a usta nieco opadły, wyprostowałem się.
- Uh, hej. - wymamrotałem niezgranie, patrząc wszędzie tylko nie na niego.
- Nie "hejkaj" sobie ze mną McCann. - syknął. Na koniec moje oczy spoczęły na twardych pociemniałych oczach Mitch'a.
- Co się stało między tobą i tą Lex? - zawołał wściekle.
- Nic, człowieku. - westchnąłem.
- Nic? To największa bzdura, jaką kiedykolwiek słyszałem. - zadrwił, przewracając oczami. To mnie straca. 
- Co się wydarzyło wcześniej nie jest twoją sprawą, Mitch. - krzyknąłem.
- A dlaczego pytasz? - przewróciłem oczami.
- Nie mogę w to uwierzyć - wymamrotał.
- Ona weszła ci na głowę, McCann - warknął ponuro.
- C? - 
-To jest dokładnie to co dzieję się teraz. - przebiegł dłonią po włosach.
- Poczekaj tu, za chwilę będę z powrotem - wymamrotał, odwracając się i wyszedł z pokoju. Zmarszczyłem noc.
Po kilku minutach Mitch nareszcie wrócił. - Pamiętasz o czym? - rzucił coś w moją stronę. Z łatwością złapałem rzucany przedmiot. Zmarczyłem brwi, kiedy powoli otwierałem dłoń. To mały medalik. Oddech uwiązał mi się w gardle, a ja sam czułem, że moje serce spadło na podłogę. Zamknąłem oczy, mocno zatapiając się w powodzi wspomnień, która rodziła się w mojej głowie.

- Znalazłeś coś? - zapytał nieco sfrustrowany Mitch. 
- Nie, bro, żadnej rzeczy. Więc, myślisz, że powinienem z nim porozmawiać? Wiesz, żeby wiedziałm, że jesteśmy tu dla niego - rzucił Dylan, wskazując na Jasona, który był oparty o ścianę z całkowicie pusty wyrazem twarzy, a jego oczy były przekrwawione.
- Spójrz na siebie, stary. Mały Dylan obraca swoje prawdziwe, miękkie oblicze, jak McCann - Mitch dokuczał mu, śmiejąc się lekko.
Dylan dał mu sójkę w bok, która oznaczała czy wyglądam-jakbym-teraz-kurwa-żartował - Poważnie koleś - syknął.
- Nie, po prostu dajcie mu trochę czasu, aby to uporządkował. On musi zrozumieć, niektórze rzeczy, już teraz - mówił dalej Mitch, patrząc na Jasona.
- Dobrze, dobrze co mamy zrob-
- Ej, chłopaki, patrzcie co znalazłem - przerwał mu głęboki głos Travisa.
Travis trzymał medalion z wizerunkiem kobiety, która miała długie, faliste, czarne włosy, a falowane końcówki były w kolorze kasztanowym, miała niesamowite, niebieskie oczy, dalej stał człowiek z krótkimi blond włosami i zielonymi oczami.
- Whoah, widzę dziecko. Chciałbym je dotknąć - Dylan zachichotał, wskazując na dziewczynę, która była na zdjęciu. Mitch jedynie skinął głową z aprobatą.
- Nie dziewczyna, jełopie. Spójrzcie na tego człowieka, nie wygląda wam trochę znajomo? - mruknął Travis. Mitch i Travis studiowali jego twarz, bardzo uważnie.
- Yeah, myślę, że widziałem go gdzieś wcześniej, ale nie pamiętam gdzie - rzucił Dylan, próbując sobie przypomieć, kim jest ten człowiek 
- Myślisz, że powinniśmy powiedzieć McCann'owi? - zapytał Travis.
- Tak, tylko dajcie mu szansę - wzruszył Mitch, ruszając pieszo w kierunku Jasona.
- Yo, McCann, Travis coś tutaj znalazł - powiedział Dylan, a Travis podał mu medalion.
- Co to jest? - zapytał ochryple Jason. 
- Leżało gdzieś pod rozbitą szybą. Być może, tutaj znajdziemy jakąś wskazówkę, kto to wszystko zrobił. - wyjaśnił Travis.
Jason skinął głową i otworzył medalion. Zmarszczył brwi, patrząc zdezorientowany, ale zdeterminowany dokładnie w tym samym czasie - Kto to jest?
- Nie jesteśmy do końca pewni. Ale człowiek na tym zdjęciu, wygląda znajomo, nie sądzisz? Ja po prostu nie pamiętam jego imienia. - powiedział Travis.
- Tak, myślę, że gdzieś go już widziałem. Zachowaj to jakoś bezpiecznie, Mitch. Może to jest nasz jedyny trop, do znalezienia tej suki, która spowodowała to wszystko. - wymamrotał Jaxon, zanim z powrotem wyszedł przed ich magazyn.


Jason, Dylan, Mitch i Travis siedzieli na krzesłach w pokoju dziennym, myśląc ciężko, kiedy nagle Mitch przerwał ich głębokie rozmyślania - Czy myślisz, że medalik ma coś wspólnego z tym wszystkim co się stało? A może to tylko przypadkowy kawałek gówna?
- Cóż mogę powiedzieć, że suka zamieniła wszystko w ogień i uciekła i przypadkowo upuściła tak zwany "cenny medalion". - syknął Jason, kiedy zapalał papierosa.
- Skąd wiesz, że należy do niego? - zapytał znienacka Mitch.
- Nie wiem. Teraz nie mogę wiedzieć wszystkiego. Wychodzę na papierosa - powiedział Jason z irytacją i wyszedł.
- Dobrze, Travis co masz na laptopie? - wymamrotał Mitch.
- Cóż, tutaj jest napisane, że człowiek ze zdjęcia wyszedł z więzienia w tym tygodniu. Nazywa się Jeremy Bieber. Czy na tym pierścionku właśnie tak piszę? - zapytał Travis.
- Jeremy Bieber? Jeremy Bieber... Dlaczego to imię brzmi tak cholernie znajomo? - zapytał ostrożnie Dylan - Poczekaj, to jest ten facet który zbombardował Empire Stare i porwał córkę prezydenta, pięc lat temu?
- Tak, to on. Ale, jaki związek ma jego firma z McCannem?- zapytał ciekawie Mitch.
- Nie wiem, stary. Ale cokolwiek to jest, musi być cholernie poważne. Czekaj, tu jest napisane, że jego prawdziwe imię to Richard Rain. Mieszka gdzieś w San Francisco, z siedemnastoletnią córką, Alexą .- uroczyście oświadczył Travis.
- Jak do cholery udało Ci się to zrobić? - zapytał go Mitch, całkowicie oszołomiony.
- Zrobić? Co? - zapytał zmylająco.
- Bycie cwaniaczkiem komputerowym i dzieckiem internetu. No, nie ważne - wymamrotał Mitch.
- Cóż, wygląda na to, że wszyscy wybieramy się do San Francisco.



- Hej - wymamrotał głos z mojej prawej, co znowu przeniosło mnie do rzeczywistości. Odwróciłem głowę w jego kierunku. Był to otwierający lodówkę Dylan, który sennie przecierał oczy.
- Hej. - wymamrotałem odpowiedź.
- Co się stało? Lex uciekła z kuchni, a jej oczy były po wcześniejszym płaczu - mruknął, unosząc na mnie jedną ze swoich brwi z zaciekawieniem.
- Nic, man. Słuchaj, nie chcę o tym mówić, okej? Mam zbyt wiele na głowie, przez to gówno które się teraz dzieję, ja naprawdę doceniam to co dla mnie robisz, żeby nie było jeszcze gorzej. Ale myślę, że już jestem. - westchnąłem, dopijając resztę piwa. 
- W porządku, bro. Rozumiem. Ale myślę, że powinieneś z nią porozmawiać. Macie o czym - wzruszył ramionami.
- Może później. - skinąłem głową. - Ej, mam kilka spraw do obgadania z Mitchem. Pogadamy później. - poklepałem go, kiedy wychodziłem z pokoju.

- Oh, i przy okazji. - powiedział, kiedy byłym w połowie otwierania drzwi od kuchni. - Wiem o pocałunku.
_________________________________________________________________________________
obiecałam dodać rozdział i oto jest. przepraszam, że tyle czekaliście, po prostu wystąpiły małe komplikacje.
zmieniłam nazwę twittera na: @luuuvmyy1D i aska na: ask.fm/ahaselly

10 komentarzy: