Anabelle’s POV:
Nie mogę uwierzyć, że ten dzieciak Delgado właśnie nadużył Lex.
Jeśli jesteś głuchy, i masz zasłonięte oczy jak możesz wiedzieć co się dzieje?
Yeah, nigdy nie mieliśmy szansy, żeby powiedzieć Jasonowi , że Alexa jest
głucha. Chodzi o to, że ledwo go znam. I dlaczego do cholery on nas porwał?
Twierdzi, że teraz jesteśmy jego „zakładnikami”.
-Zara, jesteś tam?-zapytałam starając się rozwiązać linę
krępującą moje ręce i nogi.
-Yeah, wszystko w porządku Annie?-odpowiedziała słabo.
Wydaje się, jakby była gdzieś niedaleko.
-Tak, w porządku.-potrząsnęłam głową, starająć się zdjąć
materiał zasłaniający mi oczy. -Słuchaj,
wszystko będzie dobrze. Okay? Wymyślimy coś i wrócimy do
domu.-powiedziałam starając się ją pocieszyć.
-Martwię się o Lex.-usyszałam jak westchnęła.
-Tak…Lex nie zasługuje na bycie nadużywaną przez takiego
dzieciaka jak Delgado.-wymamrotałam.
-Oh naprawdę?-głos z mojej prawej strony syknął lodowato
przełykając ślinę.
Jason’s POV:
-To było pokręcone.-zaśmiał się Mitch opadając na jedną z
kanap.
Pozostali skinęli głowami.
-Myślę, że posunąłeś się za daleko McCan.-Travis wymamrotał
patrząc się tępo przed siebie.
-Co masz na myśli, że posunąłem się za daleko? One są
naszymi zakładniczkami, pamiętasz? Mogę robić z nimi do cholery co tylko
chcę!-syknąłem w swojej obronie.
-Myślę, że Alexa nie zasługuje, żeby ją tak
traktować.-syknął znów.
-Czemu jej bronisz? Oh…lubisz ją prawda?-uśmiechnąłem się do
niego.
-Co? Nie! Po prostu uważam, że nie możemy być dla niej tacy
surowi.-westchnął przebiegając rękami po włosach.
-Zbyt surowi? Powiem Ci co znaczy zbyt surowi.-zwężyłem
oczy.-Surowe było to, jak musiałem patrzyć na mój dom, który spalił się na
popiół wraz z rodziną. Wraz z osobą,
która znaczyła dla mnie wszystko, moją 7-letią siostrą. To wina ojca Alexy, że
nie ma jej teraz z nim. To jego cholerny błąd, że nie ma szansy dorosnąć, być
absolwentką szkoły, wyjść za mąż, doświadczyć najbardziej niezwykłych rzeczy w
jej życiu. –syknąłem drżącym głosem potrząsając głową. Spojrzałem na Travisa,
który miał przymknięte powieki. Wyśmiałem go i wyszedłem z pokoju.
Miałem otworzyć drzwi, kiedy usłyszałem rozmowę. Zatrzymałem
się, aby podsłuchać co mówią.
-Martwię się o Lex.-Zara westchnęła.
-Tak.. Lex nie zasługuje na bycie nadużywaną przez takiego
dzieciaka jak Delgado.-Anabelle wymamrotała.
Dzieciaka Delgado? Oh, jak dobrze, że nie zna mojego
prawdziwego nazwiska. Otworzyłem drzwi i powiedziałem:
-Oh, naprawdę?-uśmiechnąłem się rozbawiony patrząc jak ich
twarze zbladły.
Spojrzałem na Alexę, która wciąż leżała na podłodze jęcząc
od czasu do czasu. Obraz tego co stało się wcześniej powrócił do mnie
sprawiając, że mój żołądek czuł się nieswojo i nieprzyjemnie się
wzburzając. Poczucie winy powróciło
ponownie.
-Zaczynamy.-mruknąłem cicho rozwiązując materiał
zasłaniający jej oczy.
Alexa’s POV:
Powoli otworzyłam oczy i mój wzrok spotkał ciepłe,
czekoladowe spojrzenie Jasona. Westchnęłam z ulgą.
-Jason! Jak dobrze, że tu jesteś. Ktoś przyprowadził nas
tutaj.-rozejrzałam się po pokoju. Eleganckie białe kanapy, małżeńskie łóżko,
klasyczna biała szafa. To na pewno nie jest mój pokój.
-Gdzie my jesteśmy? Mógłbyś pomóc mi w rozwiązaniu sznurów
na rękach?-zapytałam. Mój głos nadal był zachrypnięty od łez. Już miałam
obrócić się, aby pomógł rozwiązać supły, gdy położył rękę na moim ramieniu i
mnie zatrzymał.
-Co się stało?-zapytałam marszcząc brwi.
-Lex, ja jestem jednym z tych, którzy Cię tu
przyprowadzili.-powiedział powoli, co mogłam odczytać z jego warg.
Moje oczy rozszerzyły się w przerażeniu, a mój oddech uwiązł
w gardle. On jest draniem, który mnie tu
przyprowadził? Kto w zasadzie mnie porwał?
-T-ty mnie tu przywiozłeś?-spojrzałam na niego. Ja tego nie
rozumiem.
-Dlaczego?-zapytałam po kilku chwilach milczenia.
-Pewnego dnia zrozumiesz.-westchnął.
Czy on był tym, który
mnie kopnął i uderzył?
-Czy ty jesteś osobą, która…-szepnęłam bojaźliwie.
Podrapał się po karku.
-Um..tak.
Spojrzałam na niego z przerażeniem. Zaczęłam poruszać się
gorączkowo, by jak najszybciej od niego uciec. Mrugnął, i przysięgam, że przez
chwilę widziałam ból, żal i tęsknotę w
jego oczach, ale od razu wrócił do czystego gniewu i zła.
Ktoś pociągnął mnie za włosy, sprawiając, że zaskamlałam z
bólu. Moje oczy natychmiast odnalazły jego wściekły wzrok.
-Słuchaj dziwko, teraz jesteś moim więźniem. Będziesz robić
to co mówię.-warknął.- Jeśli spróbujesz uciec, lub szukać pomocy, po prostu
nacisnę czerwony guzik, na pilocie, który jest tutaj.-Zatrzymał się i pokazał
pilot z niewątpliwie dużym, czerwonym przyciskiem.-To może wysadzić twój dom
wraz z członkiem rodziny, który się w nim znajduje. Teraz…-przesunął dłonią
wzdłuż mojej szczęki.-Nie chcę, żeby to się stało, a ty?-zapytał złośliwie,
jego oczy krzyczały czystym złem.
-N-nie.-wychrypiałam przełykając ślinę.
-Dobra dziewczynka. Teraz rozwiążę twoją linę, ale pamiętaj
co mówiłem o ucieczce i tym całym gównie.-wyczytałam z jego warg. Skinęłam
ostrożnie.
-Dziękuję.-mruknęłam po tym jak rozwiązał supeł.
-Tak..Więc możesz po prostu odpocząć tutaj jeśli chcesz,
możesz dołączyć do reszty nas w kuchni. –wstał by udać się do drzwi, po chwili
się odwrócił.-I nawet nie myśl o ucieczce.-syknął, po czym trzasnął drzwiami.
-Świetnie.-szepnęłam do siebie po tym jak otworzyłam drzwi
do sypialni na werandzie. Widok zapiera dech w piersiach.
Po około dwóch godzinach płakania w ramię Annie, powiedziała
mi, że wszystko będzie dobrze, przespacerowałyśmy się po rezydencji-tak
rezydencji, faktycznie bardzo luksusowej,
znalazłam tą piękną werandę z wspaniałym widokiem.
Ułożyłam się wygodnie na jednej z kanap i podciągnęłam
kolana do piersi. Co mam zrobić? Gdy spróbuję uciec, wysadzą mój dom i tata
umrze. Jeśli zostanę, co ze mną zrobią? Co ja im zrobiłam? Prawie się nie
znamy. Chcę wrócić do domu, znów
zobaczyć mojego tatę, przeżyć normalne
życie. Jak długo będą mnie tu trzymać? To znaczy, przecież nie może trzymać
mnie tu wiecznie, prawda? Co jeśli-ktoś
mnie trącił. Spojrzałam w górę i ujrzałam miodowe oczy Travisa.
-Hej, o czym myślisz?-zapytał co wyczytałam z jego warg, po
czym usiadł obok mnie.
-O różnych rzeczach.-wzruszyłam ramionami.
Co on tu robi? Chodzi o to, że właściwie jest jednym z gangu
Jasona.
-O rzeczach takich jak?-zapytał, na jego wargach pojawił się
mały uśmieszek.
-Dlaczego tak cię to interesuje?-warknęłam przewracając
oczami.
-Po prostu chcę ci to wynagrodzić. Nie zasługujesz by być
tak traktowana przez Jasona.-pokręcił głową patrząc na mnie z powagą.-Jason
posunął się za daleko. Uderzył dziewczynę, zablokowany tym, że jest po
prostu…..płytki.-spojrzał na swoje ręce.-Przepraszam za to co ci zrobił.
On mnie rzeczywiście przeprasza? Przecież on nie zrobił
niczego złego. Travis jest zbyt szczery i miły by być przestępcą.
-Nie, to nie była twoja wina.-uśmiechnęłam się smutno.
Odwrócił wzrok.
-Naprawdę Travis.-starałam się go zapewnić.
Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął
-Więc co cię tu sprowadza?-zapytałam.
-Właściwie to mój pokój. Miałem zamiar wziąć mój telefon,
gdy zobaczyłem, że ktoś siedzi na werandzie, więc postanowiłem zobaczyć kto to
i niespodzianka, to byłaś ty.-zaśmiał się.
-Oh, to twój pokój? Przepraszam, nie chciałam podglądac, przysięgam-
-Nie, jest w porządku. Naprawdę.-uśmiechnął.
-Więc to twój pokój, nie dziwię się, że jest taki
brudny.-parsknęłam złośliwie.
-Hej! Nie jest brudny! Jest po prostu…Mam kreatywny sposób w
jaki układam swoje rzeczy.-wzruszył ramionami uśmiechając się szeroko.
Roześmiałam się szczerze pierwszy raz odkąd tu jestem.
-Mogę cię o coś zapytać?-zapytał kiedy przestaliśmy się
śmiać.
-Tak, jasne.-uśmiechnęłam się.
-Jak to jest być głuchym?-zapytał poważnie.
Mój śmiech ucichł błyskawicznie. Znów to samo. Westchnęłam.
-Nie ważne, zapomnij, że kiedykolwiek to powiedziałem. Nigdy
nie chciałem, żebyś czuła się nieswojo, żebyś była smutna, czy coś.-mruknął.
-Nie, jest w porządku. Cóż, gdy jesteś głuchy wiesz, że
istniejesz, ale czujesz się pusto. Świat porusza się wokół, a ty nie możesz
tego poczuć. To jest jak brakujący element w tobie. Wszystko co możesz usłyszeć
to cisza. Bez względu jak głośno krzyczę w swoim pokoju by znów coś usłyszeć,
nie ważne jak mocno nacisnę klawisz na moim fortepianie, tak jak wspomniałam
wcześniej, słyszę tylko ciszę. –westchnęłam patrząc w dół.
Poczułam wilgoć na moim policzku i dopiero w tedy
uświadomiłam sobie, że płakałam.
-Um, przepraszam, że się rozkleiłam, że rozpłakałam się jak
dziecko, i przez to, że musiałeś słuchać
mojej chaotycznej-
-Nie, płakanie jest okey. Nie pokazuje, że jesteś słaby, ale
pokazuje to co czujesz.-wyszeptał swoimi pulchnymi wargami.
Pochylił się i zaczął ocierać moje łzy, delikatnie gładząc
mój policzek. Włożył kilka kosmyków moich kasztanowych włosów za ucho. Moje
policzki zaczęły się nagrzewać, a stado motyli szaleje w moim żołądku. Pochylił
się, nasze usta dzieliły centymetry.
Jason’s POV:
-Hej Jason?-Mitch krzyknął z kuchni.
-Yeah?-odpowiedziałem.
-Rusz swój tyłek na górę i zobacz dlaczego tak cholernie długo
nie ma Travisa. Musimy przedyskutować co zrobimy dalej, pamiętasz?-krzyknął.
-Spoko.-przewróciłem oczami mimo, że mnie nie widział.
-Hej Trav?-zapukałem do jego pokoju.
Brak odpowiedzi. Otworzyłem drzwi.
-Och, to twój pokój? Przepraszam, nie chciałam podglądać,
przysięgam.-usłyszałem znajomy głos. Nie mam wątpliwości, że to Alexa.
-Nie, w porządku naprawdę.-słyszałem co powiedział Travis.
Czekaj…Co tu robi Alexa? Podszedłem ostrożnie starając się
nie wydać żadnego dźwięku i podejrzeć co robią przez okno.
-Więc, to twój pokój, nie dziwię się, że jest tak
brudny.-Alexa prychnęła uśmiechając się złośliwie.
-Hej! Nie jest brudny! Jest po prostu…Mam kreatywny sposób
w jaki układam swoje rzeczy-Travis wzruszył ramionami uśmiechając się szeroko.
Alexa śmiała się z jego głupich słów. Czemu wygląda na taką
szczęśliwą-jakby była naprawdę zadowolona-kiedy jest z Travisem? Zachowują się
jakby byli bliskimi przyjaciółmi od dawna. I szczerze mówiąc nie podoba mi się
to ani trochę.
-Mogę cię o cos zapytać?-zapytał Travis po chwili.
-Tak, jasne.-Alexa się uśmiechnęła.
-Jak to jest być głuchym?-Travis zapytał.
Jej uśmiech zniknął natychmiast. Westchnęła.
- Nie ważne, zapomnij, że kiedykolwiek to powiedziałem. Nigdy
nie chciałem, żebyś czuła się nieswojo, żebyś była smutna, czy coś-Travis
mruknął.
-Nie, jest w porządku. Cóż, gdy jesteś głuchy wiesz, że
istniejesz, ale czujesz się pusto. Świat porusza się wokół, a ty nie możesz
tego poczuć. To jest jak brakujący element w tobie. Wszystko co możesz usłyszeć
to cisza. Bez względu jak głośno krzyczę w swoim pokoju by znów coś usłyszeć,
nie ważne jak mocno nacisnę klawisz na moim fortepianie, tak jak wspomniałam
wcześniej, słyszę tylko ciszę.-westchnęła patrząc w dół. -Um, przepraszam, że
się rozkleiłam, że rozpłakałam się jak dziecko, i przez to, że musiałeś
słuchać mojej chaotycznej-
- Nie, płakanie jest okey. Nie pokazuje, że jesteś słaby,
ale pokazuje to co czujesz.-westchnął.
Pochylił się i zaczął wycierać jej łzy, gładząc delikatnie
jej policzek. Włożył kilka kosmyków jej
włosów za ucho. W moim żołądku coś zaczęło dziwnie kipieć.
Zauważyłem, że zaczęła się rumienić. Wyglądała na
zdenerwowaną i szczęśliwą jednocześnie. Travis pochylił się, ich usta były oddalone
od siebie o centymetry, co sprawiło, że krew we mnie zaczęła wrzeć, a mój
oddech uwiązł, oczywiście nie podoba mi się ten pomysł. Wtedy wtargnąłem przez
drzwi werandy.
-TRAVIS!
Alexa’s POV:
Nagle Travis odsunął się ode mnie. Nie wiedziałam co się dzieje, spojrzałam za
niego i ujrzałam stojącego za progiem z rękami na framudze, z ciężkim oddechem
i czerwoną twarzą Jasona Delgado.
Złapaliśmy intensywny kontakt wzrokowy, jego oczy pokazywały
gniew, tęsknotę, ból i czy to może być…zazdrość? Natychmiast oderwałam wzrok i
spojrzałam na Travisa.
-Co?-Travis splunął z irytacją, co mogę powiedzieć po
wyglądzie jego twarzy.
Odwróciłam się i
spojrzałam na Jasona, który utkwił swój wzrok we mnie. Potem odwrócił się do
Travisa.
-Mitch uh, on chciał zrobić szybkie spotkanie na
dole.-wyczytałam z jego warg.
-Dobra, niedługo wracam Lex.-Travis wstał po czym lekko się
do mnie uśmiechnął.
-Okey.-powiedziałam cicho, również wstając.
Travis udał się do drzwi posyłając Jasonowi ostatnie
spojrzenie śmierci, następnie drzwi się zamknęły pozostawiając mnie i niezgrabnie
stojącego Jasona w werandzie Travisa.
Nie chcąc czuć napięcia pomiędzy nami podeszłam do drzwi ignorując
głębokie spojrzenie Jasona. Chciałam obrócić klamkę, gdy poczułam jak ktoś
łapie mnie delikatnie za rękę. Przymknęłam oczy tylko po to, by następnie znów
je otworzyć.
-Co?-zapytałam niecierpliwie.
-Po prostu chciałem powiedzieć, że um..-Jason się zająknął.
-Tak?-zapytałam.
-Ja..Um, nieważne.-westchnął patrząc w dół.
Wyśmiałam go, zatrzaskując drzwi przed jego nosem.
___________________________________________
Hello :) Ale długi rozdział woaaah :) Mam nadzieję, że wam się podoba, bo trochę się dzieje! Zdradzę wam, że w następnym rozdziale będzie moment Jalexy :) Cieszycie się? Kocham waaas! ♥
genialny rozdział...Jason chciał ją przeprosić ale dupa... prawie przy każdym rozdziale płacze bo sobie uświadamiam jak trudno jest być guchą..;(
OdpowiedzUsuńAle cudo *.* Maasz kolejną fankę mała ^^ /Kasia Swag
OdpowiedzUsuńjakie slooodkie ^^
OdpowiedzUsuńUwielbiam to *.*
OdpowiedzUsuńNo czyżby Jason załował uhuhuh
OdpowiedzUsuńSuper !! Kiedy następny ? !!!
OdpowiedzUsuń