Alexa’s POV
Otworzyłam drzwi mojego liceum. Stanford High School ostatnia klasa. No to jedziemy. Przechodziłam przez kremowy korytarz, kierując się do mojej szafki. Nagle ktoś poklepał mnie po ramieniu. Odwróciłam się i szeroko uśmiechnęłam, gdy zobaczyłam, że stoi tam Annabelle. Jej ciemnobrązowe i proste włosy sięgały jej do ramion, a żółte Jimmy Choo* wyróżniały się na tle nudnej białej podłogi na korytarzu. Jej pełne imię to Annabelle Nicole Winters. Ale ja mówię do niej po prostu Annie. Jest całkiem oddana modzie. Wygląda jak te wszystkie doświadczone modelki, które można znaleźć w Vogue, Harper’s Bazar itp.
-Więc jak wyglądały Twoje wakacje Annie?- zapytałam zaraz po tym jak ją przytuliłam.
-W porządku. Byłam na zakupach w Paryżu, ale moja mama..- wymamrotała.
Czytałam z ruchu jej warg. Wiedziałam już o co chodzi.
-Twoja mama była pochłonięta pracą, znów. Prawda?- zapytałam, podnosząc brew.
-Tak..- przedłużyła, patrząc w dół.
Widzisz, mama Annie jest wielką szychą w świecie projektowania ubrań. Więc, oczywiście Annie zna się na modzie tak samo jak jej matka. Niestety, spędza zbyt wiele czasu w biurze, lub podróżując po świecie, zostawiając Annie z jej opiekunką lub lokajem w ich rezydencji.
Inni widzą ją jako snobistyczną, bogatą i rozkapryszoną córeczkę sławnej projektantki, ale ona nie jest taka. Jak to mówię „Nie oceniaj książki po okładce, bro”.
-Hej, jest poniedziałek rano, pierwszego dnia ostatniej klasy. Nie pozwól mamie tego zepsuc Ann!- powiedziałam lekko się uśmiechając.
-Taa, myślę, że masz..
-Co tam suki?!- krzyknęła Zara. Inna przyjaciółka.
-Witamy Cię, hoe** - odrzekła żartobliwie Ann.
-Hej!- oburzona Zara uderzyła Annie w ramię.- Wystarczy tego. JESTEŚMY W OSTATNIEJ KLASIE SUKI.- zaczęła krzyczec i tańczyc jak szaleniec.
Niektórzy chłopcy zaczęli gwizdac, a dziewczyny dopingowały. Widziałam, że się śmieją, jednak tego nie słyszałam.
Jedynie co słyszę to milczenie. I tak w kółko od czterech lat. Nie słyszę, jak deptam na spadające liście w jesieni. Nie słyszę słów mojego taty, mojej cioci, czy moich przyjaciół. Żadnych śmiechów i głosów. Nawet nie słyszę tego, gdy pada, a co najgorsze.. Nie słyszę muzyki.
Muzyka była zawsze ogromną częścią w moim życiu. Gdy słyszałam, zawsze jej słuchałam wracając ze szkoły, albo grałam na pianinie godzinami. Teraz nawet nie wiem, gdzie do cholery jest moje pianino. Wiesz, gdy jesteś głuchy.. To jest jak, możesz zobaczyc wszystko co się dzieję dookoła Ciebie, ale nie możesz tego usłyszec czy nawet poczuc. To jest jak brakujące ogniwo w Twoim życiu, czujesz się otępiały. Aż chcę się pła…
Świetnie. Zaczynam bredzic, znów.
-Hej Lex, wszystko dobrze?- Annie trąciła mnie łokciem, jednocześnie wybudzając z transu.
-Tak, jest dobrze.- posłałam jej sztuczny uśmiech.- Co mówiłaś?
-Powiedziałam. Przypomnij mi dlaczego przyjaźnimy się z tą idiotką?- odparła, próbując powstrzymac śmiech.
-Ponieważ Wy jesteście jak nudna, para butów, a ja jestem jedna seksowna suka!- krzyknęła z typowo angielskim akcentem, przymrużając oczy.
-Ej, może zostawic ją tu i oddalic się pod salę matematyczną? Na trzy..- szepnęłam do ucha Annie, na co skinęła głową.
Raz…
Dwa…
-Trzy!
Ja i Annie pobiegłyśmy tak szybko jak dałyśmy radę, zostawiając Zare z opuszczoną szczęką i samą w tłumie.
-Ej, zaczekajcie! Tlenione lale!- krzyknęła wkurzona Zaraz, próbując nas dogonic.
Serio? Tlenione lale?
-Co?! Jesteśmy brunetkami suko! Sama jesteś tlenioną blondyną, zapomniałaś!?
Wyczytałam z jej ust histeryczny śmiech.
Odwróciłam się, patrząc jak Zara próbuje nas dogonić, gdy nagle wpadłam na jakąś postać. Uderzyłam o jego miesień. Ta osoba była zbyt umięśniona na dziewczynę.. Prawda? Z tym perfekcyjnym ABS i wszystkim.. Wiesz co mam na myśli. Chwycił mnie, żebym nie upadła. Popatrzyłam na niego moimi niebieskimi z nutą zielonego oczami, a przez jego czekoladowe tęczówki przez moje ciało przeszło mrowienie, oraz dziwne uczucie w dole mojego brzucha.
Po kilku sekundach intensywnego patrzenia sobie w oczy, zaczęło się to robić dość niezręczne. Odsunęłam się krok w tył, bawiąc się obszyciem moich jasnych jeansów. Nie oceniaj mnie, zawsze to robię, jak jestem zdenerwowana, lub czuję się niekomfortowo.
-Uhh, prze-przepraszam. Nie chciałam na ciebie wpaść. Ja tylko uciekłam od mojej szalonej przyjaciółki, która umm, tańczyła na środku korytarza i zaczęła nazywać mnie, umm, tlenioną lalą, choć nie jestem nawet blondynką..- zatkałam sobie usta dłonią, kończąc moje żałosne i pieprzone jąkania, jednocześnie kręcąc głową.- Boże, wybacz te bzdury które do Ciebie mówię, to po prostu..
Moje spojrzenie ponownie utkwiło w jego ciepłych, czekoladowych oczach. Przynajmniej pohamowałam moją zbędną gadkę i mogłam mu się lepiej przyjrzeć. Miał na sobie czarne supry, czarne rurki, białą koszulkę V-neck, czarną skórzaną kurtkę. Idealna szczęka, soczyste usta, ładny nos, seksowne brwi, włosy były perfekcyjnie ułożone, a jak już mówiłam wcześniej jego oczy… Jego ciepłe czekoladowe oczy.. Mogłyby mnie stopić za każdym razem jakbym w nie patrzyła.
Jedno słowo: PREFEKCYJNY.
Ja tylko mówię o-mój-Boże-Ten-facet-jest-tak-cholernie-apetyczny.
Bóg seksu położył rękę na moim ramieniu, na co się otrząsnęłam.
Otworzyłam drzwi mojego liceum. Stanford High School ostatnia klasa. No to jedziemy. Przechodziłam przez kremowy korytarz, kierując się do mojej szafki. Nagle ktoś poklepał mnie po ramieniu. Odwróciłam się i szeroko uśmiechnęłam, gdy zobaczyłam, że stoi tam Annabelle. Jej ciemnobrązowe i proste włosy sięgały jej do ramion, a żółte Jimmy Choo* wyróżniały się na tle nudnej białej podłogi na korytarzu. Jej pełne imię to Annabelle Nicole Winters. Ale ja mówię do niej po prostu Annie. Jest całkiem oddana modzie. Wygląda jak te wszystkie doświadczone modelki, które można znaleźć w Vogue, Harper’s Bazar itp.
-Więc jak wyglądały Twoje wakacje Annie?- zapytałam zaraz po tym jak ją przytuliłam.
-W porządku. Byłam na zakupach w Paryżu, ale moja mama..- wymamrotała.
Czytałam z ruchu jej warg. Wiedziałam już o co chodzi.
-Twoja mama była pochłonięta pracą, znów. Prawda?- zapytałam, podnosząc brew.
-Tak..- przedłużyła, patrząc w dół.
Widzisz, mama Annie jest wielką szychą w świecie projektowania ubrań. Więc, oczywiście Annie zna się na modzie tak samo jak jej matka. Niestety, spędza zbyt wiele czasu w biurze, lub podróżując po świecie, zostawiając Annie z jej opiekunką lub lokajem w ich rezydencji.
Inni widzą ją jako snobistyczną, bogatą i rozkapryszoną córeczkę sławnej projektantki, ale ona nie jest taka. Jak to mówię „Nie oceniaj książki po okładce, bro”.
-Hej, jest poniedziałek rano, pierwszego dnia ostatniej klasy. Nie pozwól mamie tego zepsuc Ann!- powiedziałam lekko się uśmiechając.
-Taa, myślę, że masz..
-Co tam suki?!- krzyknęła Zara. Inna przyjaciółka.
-Witamy Cię, hoe** - odrzekła żartobliwie Ann.
-Hej!- oburzona Zara uderzyła Annie w ramię.- Wystarczy tego. JESTEŚMY W OSTATNIEJ KLASIE SUKI.- zaczęła krzyczec i tańczyc jak szaleniec.
Niektórzy chłopcy zaczęli gwizdac, a dziewczyny dopingowały. Widziałam, że się śmieją, jednak tego nie słyszałam.
Jedynie co słyszę to milczenie. I tak w kółko od czterech lat. Nie słyszę, jak deptam na spadające liście w jesieni. Nie słyszę słów mojego taty, mojej cioci, czy moich przyjaciół. Żadnych śmiechów i głosów. Nawet nie słyszę tego, gdy pada, a co najgorsze.. Nie słyszę muzyki.
Muzyka była zawsze ogromną częścią w moim życiu. Gdy słyszałam, zawsze jej słuchałam wracając ze szkoły, albo grałam na pianinie godzinami. Teraz nawet nie wiem, gdzie do cholery jest moje pianino. Wiesz, gdy jesteś głuchy.. To jest jak, możesz zobaczyc wszystko co się dzieję dookoła Ciebie, ale nie możesz tego usłyszec czy nawet poczuc. To jest jak brakujące ogniwo w Twoim życiu, czujesz się otępiały. Aż chcę się pła…
Świetnie. Zaczynam bredzic, znów.
-Hej Lex, wszystko dobrze?- Annie trąciła mnie łokciem, jednocześnie wybudzając z transu.
-Tak, jest dobrze.- posłałam jej sztuczny uśmiech.- Co mówiłaś?
-Powiedziałam. Przypomnij mi dlaczego przyjaźnimy się z tą idiotką?- odparła, próbując powstrzymac śmiech.
-Ponieważ Wy jesteście jak nudna, para butów, a ja jestem jedna seksowna suka!- krzyknęła z typowo angielskim akcentem, przymrużając oczy.
-Ej, może zostawic ją tu i oddalic się pod salę matematyczną? Na trzy..- szepnęłam do ucha Annie, na co skinęła głową.
Raz…
Dwa…
-Trzy!
Ja i Annie pobiegłyśmy tak szybko jak dałyśmy radę, zostawiając Zare z opuszczoną szczęką i samą w tłumie.
-Ej, zaczekajcie! Tlenione lale!- krzyknęła wkurzona Zaraz, próbując nas dogonic.
Serio? Tlenione lale?
-Co?! Jesteśmy brunetkami suko! Sama jesteś tlenioną blondyną, zapomniałaś!?
Wyczytałam z jej ust histeryczny śmiech.
Odwróciłam się, patrząc jak Zara próbuje nas dogonić, gdy nagle wpadłam na jakąś postać. Uderzyłam o jego miesień. Ta osoba była zbyt umięśniona na dziewczynę.. Prawda? Z tym perfekcyjnym ABS i wszystkim.. Wiesz co mam na myśli. Chwycił mnie, żebym nie upadła. Popatrzyłam na niego moimi niebieskimi z nutą zielonego oczami, a przez jego czekoladowe tęczówki przez moje ciało przeszło mrowienie, oraz dziwne uczucie w dole mojego brzucha.
Po kilku sekundach intensywnego patrzenia sobie w oczy, zaczęło się to robić dość niezręczne. Odsunęłam się krok w tył, bawiąc się obszyciem moich jasnych jeansów. Nie oceniaj mnie, zawsze to robię, jak jestem zdenerwowana, lub czuję się niekomfortowo.
-Uhh, prze-przepraszam. Nie chciałam na ciebie wpaść. Ja tylko uciekłam od mojej szalonej przyjaciółki, która umm, tańczyła na środku korytarza i zaczęła nazywać mnie, umm, tlenioną lalą, choć nie jestem nawet blondynką..- zatkałam sobie usta dłonią, kończąc moje żałosne i pieprzone jąkania, jednocześnie kręcąc głową.- Boże, wybacz te bzdury które do Ciebie mówię, to po prostu..
Moje spojrzenie ponownie utkwiło w jego ciepłych, czekoladowych oczach. Przynajmniej pohamowałam moją zbędną gadkę i mogłam mu się lepiej przyjrzeć. Miał na sobie czarne supry, czarne rurki, białą koszulkę V-neck, czarną skórzaną kurtkę. Idealna szczęka, soczyste usta, ładny nos, seksowne brwi, włosy były perfekcyjnie ułożone, a jak już mówiłam wcześniej jego oczy… Jego ciepłe czekoladowe oczy.. Mogłyby mnie stopić za każdym razem jakbym w nie patrzyła.
Jedno słowo: PREFEKCYJNY.
Ja tylko mówię o-mój-Boże-Ten-facet-jest-tak-cholernie-apetyczny.
Bóg seksu położył rękę na moim ramieniu, na co się otrząsnęłam.
-Wszystko w porządku?- zapytał rozbawiony.
-Um, co? Ahh tak. Wszystko dobrze, musze iść.. – westchnęłam czując się zawstydzona.
Złapałam swój plecak w wzór zebry i odwróciłam się, by odejść, gdy poczułam jak jego ręka delikatnie chwyta moją. Motyle zaczęły szaleć.
-Tak?- zapytałam patrząc na niego i nerwowo przygryzając wargę.
-Nie poznałem Twoje imienia, piękna.- powiedział łagodnie.
Cholernie tandetne, ale i tak czułam, że się rumienie.
-Jestem Alexa. Alexa Rain.- powiedziałam z uśmiechem.- A Ty jesteś?
-Jason McCa… Znaczy Jason Delgado.- odpowiedział, uśmiechając się głupio.
Coś w jego oczach krzyczało, że jest zły i niebezpieczny, ale
jednocześnie seksowny i niewinny. Nie wiem. Wiem, tylko, że podoba mi się fakt,
ze będzie tutaj, w pobliżu.-Um, co? Ahh tak. Wszystko dobrze, musze iść.. – westchnęłam czując się zawstydzona.
Złapałam swój plecak w wzór zebry i odwróciłam się, by odejść, gdy poczułam jak jego ręka delikatnie chwyta moją. Motyle zaczęły szaleć.
-Tak?- zapytałam patrząc na niego i nerwowo przygryzając wargę.
-Nie poznałem Twoje imienia, piękna.- powiedział łagodnie.
Cholernie tandetne, ale i tak czułam, że się rumienie.
-Jestem Alexa. Alexa Rain.- powiedziałam z uśmiechem.- A Ty jesteś?
-Jason McCa… Znaczy Jason Delgado.- odpowiedział, uśmiechając się głupio.
_________________________________________
Czyżby Lex, się zakochała w Jasonem od pierwszego wejrzenia? jhjhdahdjh *-*
Pierwszy raz tłumaczę coś i PRZEPRASZAM za błędy.
(:
*Jimmy Choo - firma szpilek ;3
** hoe - coś jak szmata, suka, ale nie mająca na celu obrażenia drugiej osoby.
Jest zajebiście!! dawaj dalej jestem c ogromnie wdzięczna tylko mam do was lub ciebie parę pytań :) :* <3
OdpowiedzUsuńJakie pytania? :)
OdpowiedzUsuńto pierwszy rozdział
OdpowiedzUsuń????????????????????
cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuń