wtorek, 23 lipca 2013

2. Flashback of her

And with those five words, my world fell apart.

Alexa Keira Rain

Promienie słońca wpadały przez balkonowe okno. Otworzyłam drzwi od balkonu tylko po to, aby zobaczyć zapierający dech w piersiach widok na moje ukochane miasto, San Francisco. Mogę zobaczyć ludzi zaczynających codzienną rutynę. Pracują, idą do szkoły, łapią metro, etc. Moja ciocia mówi, że San Francisco to piękne, głośne miasto. Ale wszystko co mogę usłyszeć to cisza. Tak, jestem głucha. Stało się to, kiedy miałam 13 lat. Było to w urodziny mojej mamy. Moja mama, mój tata i ja szliśmy koło Central Parku w Nowym Yorku. Tak, mieszkałam tam. Jadłam moje waniliowe lody niedaleko fontanny wraz z moją mamą obok mnie, tata poszedł po hot dogi dla nas.

UWAGA, TERAZ BĘDZIE FLASHBACK, BĘDZIE POGRUBIONĄ CZCIONKĄ. 

-Alexa, skarbie, pójdę kupić hot dogi. Zostań z mamą, dobrze?-powiedział tata uśmiechając się. Skinęłam głową i odwzajemniłam uśmiech. 
-Mamo, usiądźmy obok fontanny!-rzekłam wesoło, ciągnąc moją piękną mamę za mną. 
Zawsze nazywałam moją mamę piękną. Ona jest definicją piękna. Sposób, w jaki jej szmaragdowe oczy świecą, sposób w jaki jej czarne, falowane włosy się układają, sposób, w który posyła mi ten piękny uśmiech, dźwięk jej anielskiego śmiechu, to muzyka dla moich uszu. 
-Mamo, czemu jesteś taka ładna? Czemu nie mogę być tak ładna jak ty? Nigdy nie będę wystarczająco dobra, lub wystarczająco ładna.-trzynastoletnia ja jęknęła, bawiąc się swoimi kasztanowymi włosami, marszcząc brwi. 
Mama zaśmiała się lekko. 
-Alexo Keiro Rain, nigdy więcej nie waż się powtarzać, że nie jesteś wystarczająco dobra, lub ładna. Ten moment, kiedy ujrzałam Cię po raz pierwszy po tym jak Cię urodziłam. Ujrzałam najpiękniejszą dziewczynkę, jaką kiedykolwiek widziałam w całym swoim życiu. Miała piękne, długie, falowane, kasztanowe włosy, najbardziej urzekający uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam, najsłodszy nosek i to co kocham w Tobie najbardziej, połyskujące niebieskie oczy. Skarbie, musisz wiedzieć jak piękna i cenna dla mnie jesteś. Mam na myśli każdy twój mały drobiazg. Alexo Keiro Rain, jesteś darem, jaki Bóg mi zesłał.-powiedziała z największym i najprawdziwszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziałam. 
-Naprawdę tak twierdzisz mamo?-zapytałam. 
-Tak kochanie. Teraz dlaczego nie możesz uciąć sobie króciutkiej drzemki na moich kolanach, podczas oczekiwania na tatusia?-powiedziała wkładając kosmyk moich włosów za ucho. Skinęłam głową i położyłam się na jej kolanach. 
-Mamo, zapomniałaś o czymś.-mruknęłam bawiąc się rąbkiem jeansów mojej mamy. -Co masz na myśli kochanie? O czym zapomniałam?-Oh, racja. Piosenka, przepraszam Lex.-zaśmiała się.

“Caterpillar in the tree, how you wonder who you’ll be. Can’t go far but you can always dream. Wish you may and wish you might, don’t you worry hold on tight. I promise you, there will come a day, butterfly fly away”-zaśpiewała mama mierzwiąc moje włosy. Zawsze śpiewała mi tą kołysankę, przed moim zaśnięciem.

-Mamo, jak nazywa się ta piosenka?-zapytałam bawiąc się palcami.
-To stara kołysanka, którą śpiewała mi twoja babcia, zanim zasnęłam. Sądzę, że nazywa się „Butterfly Fly Away”. Dlaczego pytasz skarbie?-zapytała mama uśmiechając się szeroko. 
-To piękna piosenka. Zaśpiewasz mi jakąś inną?-zapytałam pełna nadziei.
 -W porządku, tylko tym razem.-powiedziała, uśmiechając się szeroko. Zaczęła śpiewać.

“I remember tears streaming down your face when I said ‘I’ll never let you go’. When all those shadows almost killed your light. “ 
“I remember you said ‘Don’t leave me here alone’. But all that’s dead and gone and passed tonight” Uśmiechnęła się I zmierzwiła moje włosy. Kontynuowała śpiewanie. 
“Just close your eyes, the sun is going down”. Moje oczy się zaszkliły. 
“You’ll be alright, no one can hurt you now” 
“Come morning light, you and I’ll be safe and sound.”

Skończyła śpiewać z uśmiechem na twarzy i zaczęła ściskać lekko mój policzek. 
-Dziękuję, kocham Cię mamo.-złapałam oddech i mrugnęłam. 
-Też Cię kocham moja Alexo.-szepnęła całując mnie w czoło. Zanim w pełni zasnęłam usłyszałam jak powiedziała „Zawsze, zawsze maluszku”. W moim śnie biegłam w dół pięknego wzgórza. Ptaki ćwierkały, motyle latały z jednego kwiatka na drugi. Kwiaty były wszędzie, były każdego rodzaju. Róże, tulipany, lilie, słoneczniki. Wybrałam piękną białą różę. Miałam zamiar wybrać inną, gdy nagle pojawił się ten wybuch wyrzucający mnie z łąki. 
-ALEXA! LEX! Obudź się! LEX!-krzyknęła moja mama, budząc mnie z mojego snu. Moje oczy były otwarte szukając mojej mamy, po chwili ujrzałam ją. Widziałam głębokie rozcięcie na jej czole, krew sączyła się z jej twarzy. 
-Mamo! Mamo! Co się stało z twoją twarzą?-zapytałam zdenerwowana. Dotknęła swojego czoła i zmarszczyła brwi, gdy ujrzała krew. Złapałam kawałek szkła, który znajdował się obok mnie i gapiłam się w niego rozmyślając. 
Dyszałam z przerażenia, gdy ujrzałam niewątpliwie czerwoną ciecz, wydostającą się z mojej głowy. 
Upuściłam szkło i rozejrzałam się dookoła. Ludzie biegali wszędzie, krzyczeli o pomoc. Wiele z nich było ciężko rannych. Widziałam chłopca w moim wieku, z twarzą w krwi, krzyczącego o pomoc. 
-M-mamo, gdzie jesteś?-wychrypiał. 
Dym był wszędzie. Piękna fontanna, na której siedziałam wraz z mamą pół godziny nie była już tam. Był to stos cegieł i ogromna ilość wody, wraz z odrobiną krwi. Spojrzałam na lodziarnię w której byłam dwie godziny temu. Ludzie leżeli bezradnie, prawdopodobnie umierając. Krew była wszędzie. Szkło było rozbite wszędzie. Błękitne niebo, stoły na zewnątrz, to wszystko było teraz krwistoczerwone. To zbyt dużo, aby dziewczyna w wieku 13 lat mogła to pojąć. Gula w moim gardle była coraz większa, łzy wypływały z moich oczu. 
-M-mamo, m-aamo, co się stało?-szepnęłam słabo szukając słów, których mogłabym użyć. Mama spojrzała na mnie. 
-Ktoś zbombardował park, skarbie. Ale ja- 
-Gdzie tata?!-przerwałam jej.-Tato! T-tatusiu! G-gdzie jesteś?!-krzyknęłam chrapliwie próbując wstać, ale moje kolana nie mogły unieść mojego ciężaru. 
Mama była blada, jakby wiedziała, że tata już nie wróci z tymi hot-dogami. Spojrzała na mnie, strach przemknęła przez jej twarz, po chwili jednak wyglądała spokojnie, starając się przy mnie nie panikować. 
-Skarbie, jestem pewna, że wszystko będzie dobrze. Idę znaleźć tatusia. Zostań tutaj, będziesz bezpieczna malutka.-szepnęła całując mnie w czoło. 
-A-ale c-co jeśli go nie znajdziesz?-zapytałam drżącym głosem, szlochając. 
-Lex, znajdę go. Potrzebujesz wdechu, będziesz wtedy silną dziewczynką. Bądź bezpieczna.-szepnęła, jej oczy się zaszkliły. 
Mama starała się złapać równowagę, szła trzęsąc się, desperacko szukając mojego taty. 
-Richard?! Richard, kochanie, g-gdzie jesteś?-krzyknęła drżącym głosem. 
Nagle dziwny hałas zaczął się wydobywać pod stosem zniszczonych cegieł. 10..9…8.. 
Moja mama zatrzymała się, jej twarz zbladła, gdy zdała sobie sprawę, że nie będzie to druga bomba.

7...6..

Mama biegła jak najszybciej, desperacko starając się być przy mnie.

- LEXI!

5..4.. Przytuliła mnie, używając swojego drżącego ciała jako tarczy.

3...2..

Zdałam sobie sprawę, że ona ma zamiar poświęcić się dla mnie.
- NIE MAMO!- krzyczałam starając się ją odepchnąć. Moje niebieskie oczy są teraz czerwone od płaczu.
- Przepraszam Lez, kocham Cię.- wyszeptała, jej głos był dziwny. Jej łza spadła na moją głowę, a ona ją scałowała.

1..

BOOOM. Ja i mama zostałyśmy rzucone przez cały park. Nasze ciała wyglądają teraz tak, jakby leżały na górze tłuczonego szkła. Na moich dłoniach i stopach są nacięcia, głęboka rana na mojej głowie jest teraz większa, czuję też ból w plecach. Ale to nic porównującego do mojego bólu w uszach. To tak jakby ktoś rozpalił w nich ogień, pchnął w nie nożem, wyrwał je. 
Krzyczałam w agonii. Starałam się powstrzymać łzy, jednak nadal lecą. Patrzę, a obok mnie leży moja bezbronna mama. Jej twarz jest wykrzywiona w niezwykłym bólu. Państwo jest jeszcze straszniejsze niż ja. 
-M-mamo, s-słyszysz mnie?-zapytałam trzęsąc się. Jej szmaragdowe oczy otworzyły się powoli. 
„Kiedy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się słabo. Ale kiedy ujrzała w jakim jestem stanie, przeraziła się. 
-Lex *kaszel* w –wszystko w *kaszel* porządku?-zapytała ochryple, a potem kaszlała bez końca. Krew wylała się z jej ust. To było bolesne. Nawet w tak krytycznym stanie jak się znajdowała, wciąż patrzyła na mnie. Naprawdę nie mogę usłyszeć co mówi, bo coś w moich uszach brzęczy jak szalone. 
-Co mówisz mamo? Coś złego dzieję się z moimi uszami.-wyszeptałam lekko. Zmarszczyła brwi. -Staraj się czytać z moich ust, Lex.-powiedziała nieco głośniej. Usłyszałam jej głos bardzo słabo, ale skinęłam głową. 
-Wszystko w porządku Lex?-wyczytałam z jej warg. 
-N-nie do końca.-oświadczyłam.-Dobrze się czujesz mamo?-wychrypiałam. 
-Jest dobrze.-powiedziała starając się mnie przekonać, że jest ok. Jednak wiedziałam, że kłamie. 
-Nie okłamuj mnie mamo! Wszyscy umrzemy! Wszystko będzie źle! My-krzyknęłam rozpaczliwie i zaczęłam szlochać. 
Mama używając całej siły, przeniosła się obok mnie. Przytuliła mnie. 
-Nie mów tak Lex, Bóg nam pomoże, nie trać wiary w Boga.-wyczytałam z jej ust. 
-Przepraszam.-zaszlochałam. 
Uśmiechnęła się lekko. Zaczęła śpiewać.

„Just close your eyes, the sun is going down” 
“You’ll be alright, no one can hurt you now.” 
“ Come morning light, you and I’ll be safe and sound.” 

Najdziwniejsze jest to, że doskonale słyszę, jak śpiewa. Moje oczy są coraz cięższe, moje całe ciało jest obolałe. Powoli zamknęłam oczy, tracąc widok zimnego świata, obejmując moją ciepłą mamę, dźwięk śpiewu, moja mama cały czas śpiewa w mojej głowie.

No One's POV:

-Doktorze! Ona się obudziła.-pielęgniarka krzyknęła. 
Alexa powoli otworzyła oczy, starając się przyzwyczaić wzrok do białego światła. 
-Witaj Alexo. Jak się czujesz?-zapytał doktor. 
Widząc, że ludzie są wokół niej, zerknęła. 
-Kim w-wy jesteście? G-gdzie jestem?-spytała, a jej głos był zachrypnięty. Nie słyszała swojego głosu, głosu doktora, nikogo. Jedyne co mogła usłyszeć to cisza. 
-Czytaj z ich ust Lex.-podpowiedział głos w jej głowie. 
-Jestem doktor Ferdinand, a to moja asystentka, Sarah. Jesteśmy tu po to, aby Cię wyleczyć.-Alexa wyczytała z jego ust. 
Poczekaj chwilę, co on ma na myśli? -Co masz na myśli? I-i i czemu tutaj jestem? I cz-czemu nic nie słyszę?-zapytała ostrożnie. 
-Cóż, byłaś w śpiączce przez około 9 miesięcy kochanie. Bardzo mi przykro, że nie słyszysz, ale dźwięk eksplozji zrujnował większość organów w Twoich uszach kochana.-powiedział delikatnie doktor. 
-Chwila.. To oznacza, że już nic nie będę słyszeć? Jestem głucha?-zapytała Alexa niepewnym głosem, jej usta drżały. 
-Tak skarbie. Naprawdę bardzo, bardzo mi przykro. Jesteś jedną z nielicznych, którzy przetrwali wybuch w Central Parku w lutym. Nie pamiętasz kochana?-zapytała delikatnie Sarah. 
Faktycznie, pamiętała wszystko. Urodziny jej mamy, ona jedząca lody wraz z mamą, tate wyruszającego po hot-dogi, jej mama śpiewająca kołysankę, eksplozja, martwi ludzie, poświęcenie mojej mamy dla mnie, kłamiąca obok mnie mam- 
-CHWILA! GDZIE MOJA MAMA?! MAMO?! MAMO?!-krzyczała rozpaczliwie. Potrzebowała jej obok siebie, mówiącej, że wszystko będzie dobrze. Doktor Ferdinand i Sarah desperacko starali się uspokoić jej 13-nasto i 9-cio miesięczne ciało. 
-Alexa, musisz się uspokoić.-Sarah powiedziała jej, a ta zaczęła płakać na jej ramieniu. 
Sarah wzięła jej twarz w swoje delikatne dłonie i powiedziała: 
-Alexa, musisz być silna, dobrze? Twoja mama…Ona odeszła. 
Twoja mama, ona odeszła.
I z tymi pięcioma* słowami, mój świat się zawalił.

Alexa's POV:

Ktoś zaczął potrząsać moim ramieniem, wyciągając mnie z mojego głębokiego transu. Odwróciłam się i ujrzałam uśmiechającego się do mnie tatę. 
-Myślałaś kochanie?-zapytał, a ja wyczytałam to z jego ust. 
-Yeah, przepraszam tato.-powiedziałam lekko się uśmiechając. 
-Co sądzisz o tamtym czasie?-zapytał uśmiechając się.-O niej?-po prostu powiedział patrząc na zapierający widok San Francisco. 
-Też za nią tęsknie skarbie.-powiedział uśmiechając się smutno.-A teraz chodź zjeść sniadanie, zanim przegapisz autobus.-powiedział i potargał moje włosy. 
-Hey!-powiedziałam żartobliwie, przeczesując dłonią swoje kasztanowe włosy.

Jason's POV:

Dziś jest ten dzień. Dwukrotnie sprawdziłem nazwę szkoły .  „Stanford High” . Okej, więc jesteśmy. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Zaczynamy.


-------------------- 

Uff, rozdział był baaaaaardzo dlugi, miał ponad 2k słów. Ciężko się go tłumaczyło, bo autorka popełniła błąd, i pisała nie w tym czasie, więc musiałam wszystko zmienić.:) Dla was to może być mało, ale to moje pierwsze tłumaczenie. :) PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY. A tak btw. nie wiem jakim cudem udało mi się to przetłumaczyć na dziś...Rozdział miał być jutro, no ale zrobiłam wam niespodziankę. Niedługo wyjeżdżam, Patts tak samo, dlatego rozdziały będą rzadziej. Tymczasem zostawiam was z rozdziałem 2 :) ENJOY. FOLLOW ME ON TWITTER ---> @cmonbiebss ((jesli chcesz fback napisz)) COŚ SIĘ DZIEJE Z BLOSPOTEM, DLATEGO TO TŁO... * W języku angielskim jest to 5 słów, a w polskim 4, jednak postanowiłam juz nie zmieniać, żeby zostało tak jak w oryginale.

4 komentarze:

  1. Świetnie przetłumaczony rozdział. <333

    OdpowiedzUsuń
  2. Aha! To taki psikus. Mi się wydaje, że ojciec Alexy odwdzięczył się tylko Ojcu Jasona. Mnie się także wydaje, że to właśnie on podłożył te bomby. ;>
    Niegrzeczny Senior McCann. ;> Przynajmniej ja tak myślę, ha! ;D
    Czekam w każdym razie na następny rozdział :p

    OdpowiedzUsuń
  3. Pokochałam to opowiadanie <3 czekam na next'a.

    OdpowiedzUsuń
  4. UWAGA! PILNIE potrzebna pomoc dla małego Żelika! Piesek natychmiast potrzebuje domu tymczasowego, ma tylne łapki sparaliżowane(porusza się na wózku) – to wynik ludzkiej głupoty, której doznał w przeszłości. Jednak są rokowania, że piesek będzie chodził! Póki co maluch pilnie potrzebuje opieki – w innym wypadku zostanie uśpiony! Jego dotychczasowi opiekunowie zapewniają środki na leczenie oraz karmę – CHODZI TYLKO O DOM I MIŁOŚĆ! Prosimy o kontakt na http://ratowanieswiata.blogspot.com/2013/07/o646-pilnie-poszukiwany-dom-dla.html ! Jeżeli nie możesz dać psiakowi domu, podaj tą wiadomość do wszystkich swoich znajomych – MAMY TYLKO 13 DNI!

    OdpowiedzUsuń